Politolog: Porozumienie na pewno nie wystartuje już z PiS-em
Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z Polskiego Stronnictwa Ludowego mówił na początku tygodnia o potrzebie budowania „Nowej Chadecji” wokół PSL, części Platformy Obywatelskiej i Porozumienia Jarosława Gowina. A na koniec tygodnia Porozumienie Gowina organizuje konwencję programową. Czy to początek rozpadu koalicji i budowa czegoś nowego?
Dr Andrzej Anusz: Zacznijmy od tego, że sytuacja strategiczna Zjednoczonej Prawicy zmieniła się radykalnie i jest zupełnie inna niż w poprzedniej kadencji.
O tym rozmawialiśmy ostatnio – pozycja Porozumienia i Solidarnej Polski znacznie wzrosła.
Tak, ale nie chodzi tylko o to. Sytuacja zmieniła się też o tyle, że przed 2019 rokiem była koalicja trzech ugrupowań, ale jedna rzecz była pewna, że Porozumienie i Solidarna Polska wystartują z listy Prawa i Sprawiedliwości. Teraz owszem, rozkład sił jest inny. Koalicja może się rozpadnie i będą wcześniejsze wybory, a może nie będzie wcześniejszych wyborów i do końca kadencji Zjednoczona Prawica będzie rządzić. Niezależnie od tego, jedno jest oczywiste – koalicjanci nie wystartują z listy PiS. W przypadku Porozumienia jest to pewne. Dlatego też rozmowy o starcie w innej konfiguracji. Dlatego organizowana jest też konwencja, która ma przypomnieć o istnieniu partii Jarosława Gowina, podbić jej wartość, zwiększyć, a przynajmniej zaznaczyć obecność w sondażach. Oczywiście samo Porozumienie jest bez szans, ale może budować swoją pozycję jako wartościowy koalicjant dla innych ugrupowań.
W ramach „Chadecji Polskiej” proponowanej przez niektórych działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego?
PSL od dłuższego czasu promuje i buduje Koalicję Polską. Ona w 2015 roku osiągnęła sukces poszerzając swoją ofertę o ruch Kukiz’15. Oczywiście siła tego ruchu była wielokrotnie mniejsza niż w 2015 roku, ale dla PSL start z Kukizem był doskonałym ruchem – udało się bezpiecznie przekroczyć próg wyborczy. Bez problemu odbudować miejsce w elektoracie po nieudanym starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego w ramach Koalicji Europejskiej. Pozyskać jakichś dodatkowych wyborców. Pokazać, że formuła ludowców jest szersza, niż wcześniej. Sam Kukiz też nie stracił, bo kogoś do Sejmu wprowadził, było to tylko czterech posłów, ale startując samodzielnie nie udałoby się nawet to. Natomiast teraz w PSL mają świadomość, że warto szukać szerszej formuły. Z Porozumieniem Jarosława Gowina, może konserwatywnymi politykami Platformy Obywatelskiej, a może nawet z kimś od Szymona Hołowni.
Trwają dyskusję nad tym, czy wcześniejsze wybory będą, czy nie. W razie zwycięstwa opozycji, PiS traci władzę, ale ma prezydenta, który przez cztery lata może blokować wszelkie działania, a przez cztery lata PiS może wszystko punktować. Może paradoksalnie te wybory partii rządzącej by się opłacały?
Przede wszystkim wcześniejsze wybory nie muszą pomimo obecnej zadyszki oznaczać porażki PiS. Pamiętajmy, że one nie odbyłyby się za tydzień, czy dwa, ale pod koniec tego, albo na początku przyszłego roku. Więc w czasie, gdy rząd będzie mógł ogłosić zwycięstwo nad pandemią, a jednocześnie miliardy z programy odbudowy. Tzw. Nowy Ład nieprzypadkowo promowany jest jako program rządu i PiS a nie całej Zjednoczonej Prawicy. Ma pomóc w utrzymaniu władzy.